My, feministki wszystkich płci, my, genderystki, my, tęczowa zaraza, my lawendowe niebezpieczeństwo, my, lewaczki, socjalistki, anarchistki, odmieńczynie, aborcjonistki, antyrasistki, antykapitalistki, my — wnuczki czarownic, wiedźmy, obrończynie Ziemi: jesteśmy tu i nie zmieni tego żadna Karta Rodziny.
Jesteśmy tu dla naszych sióstr wszystkich płci i w każdym wieku, które zmagają się z przemocą, z uciskiem, z samotnością, z nienawiścią, pogardą i okrucieństwem, z tyranią „tradycyjnych rodzin”, szefów, państwa, kościoła…
Jesteśmy dla tych, które cierpią z powodu tego, co nam wszystkim próbują robić homofobii, seksiści, fundamentaliści, strażnicy patriarchatu, pan kapitał. To oni są cywilizacją śmierci. Homofobia, seksizm, rasizm, klasizm potrafią zabijać. Już stają się powodem samobójstw. Szczucie i sianie nienawiści jako narzędzie walki politycznej odpowiada nie tylko za samobójstwa, nie tylko za śmierć tysięcy uchodźczyń i uchodźców, ginących na granicach Europy. Odrobiłyśmy lekcję XX wieku, przyswoiłyśmy sobie hasło „nigdy więcej”. Żyjemy w kraju, na którego terenie dokonano Zagłady, w społeczeństwie o długiej kulturze wykluczania „Innych”, które nigdy tak naprawdę nie przepracowało ani swoich historycznych traum (na przykład tych związanych z pańszczyzną), ani swojej współwiny i nie zaszczepiło się skutecznie przeciwko nienawiści.
Jesteśmy tu, żeby bronić życia. Bronimy prawa do miłości, która nie zależy od tego, kto ma macicę, kto jajniki, a kto jeszcze coś innego. Bronimy prawa do swobodnego, radosnego seksu, niekoniecznie związanego z miłością, małżeństwem, stałymi zobowiązaniami – pod warunkiem, że dochodzi do niego na mocy świadomej zgody wszystkich zaangażowanych. I bronimy prawa do odmawiania seksu, nawet tym, których się kocha, jeśli osobie odmawiającej seks nie sprawia przyjemności, jeśli jest osobą aseksualną lub po prostu nie ma ochoty.
Tak zwana „rodzina” należy do tych instytucji społecznych, które cechuje ogromna różnorodność, które zmieniają się w zależności od czasu i miejsca. Od kilku tysięcy lat w wielu częściach świata, w tym w Europie, ma ona istotnie kilka stałych, tradycyjnych cech: jest ściśle powiązana, szczególnie w przypadku klas wyższych, z własnością prywatną i dziedziczeniem, oparta na nierówności i hierarchii. Kobiety i dzieci zajmują w niej zazwyczaj pozycję podporządkowaną. Nie chcemy takich rodzin. Chcemy rodzin z wyboru, komun, par, grup i wszelkich możliwych do wyobrażenia wspólnot, opartych na zasadzie równości, w których każda osoba może czuć się bezpiecznie i każda może się rozwijać. Chcemy móc też rezygnować z zawiązywania rodzin bez konieczności tłumaczenia się z tego.
Nie istnieje nic takiego, jak „ideologia LGBT”: skrót LGBT oznacza lesbijki, gejów, osoby biseksualne i transpłciowe; można go poszerzać, dodając kolejne grupy: osoby queer, aseksualne i tak dalej. Osoby, nie ideologie. Za tym skrótem kryją się konkretni żywi ludzie, kobiety, mężczyźni, osoby nieprzypisujące się do żadnej płci – ale zawsze osoby: myślące i czujące, walczące, zasługujące tak samo, jak wszystkie inne, na tyle radości, miłości i rozkoszy, ile tylko można mieć na Ziemi, nie niszcząc jej.
Jeśli nasze istnienie, jeśli nasz feminizm, jeśli nasza odmieńczość, jeśli nasza radość, jeśli nasze ciała, zagrażają „rodzinom”, władzy, kapitałowi, nienawiści – tym lepiej dla nas. Chcemy być zagrożeniem dla cywilizacji śmierci. Chcemy na ruinach patriarchatu radośnie świętować nasze siostrzeństwo. Chodźcie z nami.
Porozumienie Kobiet 8 Marca
Anna, Natalia, Lola, Suzi, Zofia, Lan, Karolina, Yga